piątek, 23 grudnia 2011

Z okazji Świąt
Bożego Narodzenia
życzę Wam 
dużo radości i ciepła
w gronie rodziny
i przyjaciół,
oraz
szczęśliwego
Nowego 2012 Roku,
aby był lepszy niż miniony
i by spełniły się
Wasze najskrytsze 
marzenia

JaGa

ANTYPERSPIRANTY GÓRĄ!

Do używania antyperspirantów nie trzeba chyba dzisiaj nikogo przekonywać, pomimo iż niektórzy nadal, jak przed wiekami, preferują mocny "zapach" natury. Co szczególnie czuć (zwłaszcza latem) w środkach komunikacji publicznej.

Jednak kochający "zapach róży i fiołków" mają nie lada dylemat za każdym razem, gdy stojąc przed regałem wypełnionym przeróżnymi antyperspirantami, starają się wybrać coś dla siebie. 

No bo jaki produkt wybrać? Który jest lepszy? Czy ten szeroko reklamowany i zachwalany nie tylko przez "zwykłe" kobiety, lecz również przez gwiazdy, czy taki, którego w telewizyjnych spotach reklamowych nie zobaczymy, bo bazuje na marketingu szeptanym? To, że drogie i oglądane na każdym niemal billboardzie nie znaczy, że jest najlepsze. Oczywiście można za każdym razem kupować ten sam produkt / markę. Jednak czasami nawet te najtwardsze zwolenniczki jednego zapachu nachodzi ochoda do wypróbowania czegoś nowego.Dlatego chciałabym w tym miejscu polecić dwa produkty. Jeden z firmy Oceanic, a drugi z katalogu Oriflame.

Antyperspirant AA Deo w kulce kupiłam w zasadzie tylko dlatego, że skończył mi się ten, którego dotychczas używałam.

Ponieważ lubię zapachy delikatne, szukałam czegoś, co by mnie przez cały dzień nie drażniło. Wybrałam ten o zapachu Cashmere. Działa przez cały dzień, po nałożeniu szybko zasycha i się nie klei. A ponadto nie zostawia białych śladów.

Drugim antyperspirantem, który również lubię - za skuteczność - to Beauty Silk z Oriflame. 

Niestety ma wady. Butelka jest tak skonstruowana, że kulka, którą się produkt aplikuje, znajduje się u góry. Kiedy odwróci się ją do góry dnem, płyn zaczyna wypływać na zewnątrz. W związku z tym, gdy zawartość ma się już ku końcowi, buteleczkę odwracamy dopiero kilka minut przed użyciem. Zupełnie nie wiem dlaczego tak się dzieje. W dodatku po aplikacji trzeba dłuższy czas odczekać, aż produkt zaschnie pod paszkami.
A zalety? Skuteczność, przyjemny zapach i ładne opakowanie.

Gdybym musiała kupić tylko jeden produkt, mając te dwa do wyboru, to wybrałabym jednak AA Deo. Przy podobnej cenie 

  • AA Deo - ok. 10 zł
  • Beauty Silk - ok 9 zł na promocji
ten pierwszy jest lepszy. A przynajmniej takie jest moje subiektywne przekonanie.

Na szczeście nie są drogie, więc możecie wypróbować oba, poddając w osąd moje wrażenia. Z pewnością są skuteczne, a o to przecież głównie chodzi :)

Pozdrawian serdecznie
JaGa



sobota, 3 grudnia 2011

PRECZ Z NIEDOSKONAŁOŚCIAMI - CZYLI ŻEL NA WYPRYSKI

Jak byłam nastolatką, to w przeciwieństwie do większości moich koleżanek, miałam idealną cerę. Ku mojej uciesze (że ja nie mam trądziku), a ich utrapieniu. Niestety, z czasem wszystko się zmienia :(   I z czasem zaczęły mi się pojawiać wypryski. Najpierw rzadko, potem coraz częściej. Z początku były pojedyncze, potem po kilka. Czasami wychodziły nawet "stadami".  No i co tu robić, jak coś już wyskoczy?! Oprócz codziennej pielęgnacji oczywiście.

Zakupiłam więc żel na wypryski firmy Avon z serii Clearskin: Blemish Clearing. Przyznaję, że zrobiłam to bez przekonania. Jakoś nie wierzyłam, że może mi pomóc. A tu proszę. 

NIESPODZIANKA!

szybkodziałający żel na wypryski Avon

DZIAŁA!!!

Może nie jest to express, ale na pewno pospieszny ;) Nałożony na wypryski, wysusza je szybciutko. Wystarczy użyć dwa razy dziennie i gotowe.

Żel jest przeźroczysty, ma lekką konsystencję i można go nałożyć pod makijaż.

Trudno porównać mi żel Avonu do innego produktu tego typu, gdyż dotąd nic takiego nie używałam. Być może jest coś lepszego, ale mam jeszcze pół tubki i najpierw ją dokończę zanim (może) kupię coś innego. Chociaż nie wiem, czy zamieniać dobry produkt na inny, którego nie znam i działania potwierdziń nie mogę. Wiem, że marudzę, ale mam jeszcze czas, żeby się zastanowić. A może w międzyczasie ktoś mi poleci coś innego?


Pozdrawiam serdecznie
JaGa

piątek, 18 listopada 2011

CHRUPIĄCY KURCZAK

A dziś coś z zupełnie innej beczki. Specjalnie dla łasuchów... takich jak ja :) 
Przepis, który zaprezentuję poniżej, wypatrzyłam kilka miesięcy temu w jakiej gazecie. Danie jest smaczne, łatwe i szybkie w przygotowaniu. 

SKŁADNIKI:
  • 2 udka z kurczaka
  • mleko
  • 1,5 łyżki masła
  • 2 łyżeczki curry
  • 2 goździki
  • 2-3 łyżki mąki
  • łyżeczka kurkumy
  • 2 ząbki czosnku
  • olej
  • sól
  • czarny pieprz

1. Udka myjemy i układamy w dużym rondlu, po czym zalewamy mlekiem w taki sposób, aby były przykryte. Proponuję użyć mleka przynajmniej 2%, gdyż mniej tłuste, według mnie, zuboży smak kurczaka. Następnie obieramy czosnek i przeciskamy przez praskę wprost do mleka. Dodajemy masło, łyżeczkę soli, oba goździki i łyżeczkę curry. Gotujemy około godziny. Mięso wyjmujemy i lekko studzimy.

2. Mąkę mieszamy z kurkumą, łyżeczką curry, pieprzem i 1/4 łyżeczki soli (chociaż sól na tym etapie, moim zdaniem,  nie jest już konieczna, wcześniej ją przecież dodaliśmy do mleka; zbyt duża ilość soli w diecie jest niezdrowa). Dokładnie obtaczamy udka.

3. Teraz rozgrzewamy olej na patelni i rumienimy na nim udka z obu stron.

A oto nasz kurczak

Czyż nie wygląda smakowicie?
Zapewniam, że jest przepyszny:)

Można go podać z ziemniaczkami (jak na tym zdjęciu) lub z ryżem.
A do tego sałatka lub surówka (na fotce jej niestety nie widać, ale zapewniam, że suróweczka była).

ŻYCZĘ WSZYSTKIM SMACZNEGO!

Ps. Dajcie znać czy smakowało.
A może coś ulepszyliście? 

Pozdrawiam serdecznie

piątek, 28 października 2011

LILIPUCIE JABŁUSZKA

Zwyczajowo, co roku, robię dżem z jabłek, który zimą i wiosną wykorzystuję do smarowania chleba, jako nadzienie do naleśników czy na jabłecznik. Niestety na dłużej już nie wystarcza, bo go łasuchy wyjadają ;)

W tym roku, jak i w poprzednim, udało mi się zebrać jabłka w wiejskim ogrodzie... można by rzec, że są ekologiczne. Ogród jest mały, daleko od drogi, a do tej ruchliwej są wręcz kilometry :)

I gdy tak sobie zbierałam te jabłka w ten piękny słoneczny wczesnopaździernikowy dzień, natrafiłam na dwa niezwykłe okazy. Moim oczom ukazały się dwa malutkie jabłuszka, trochę pomarszczone i mało okazałe, ale wywołały one uśmiech na mojej twarzy.


Sami przyznacie, że są niepozorne. 
Te trzy grejpfruty wyglądają jak olbrzymy przy tych liliputkach.
To taki miły akcent na nieuchronnie zbliżający się koniec jesieni. Niby jest jeszcze ciepło, słoneczko przygrzewa, ale poranki i wieczory już jednak są zimne.


I żeby nie poddać się tak łatwo zbliżającej się wilkimi krokami zimowej aurze, będę często spoglądać na te malutkie jabłuszka, by pozwalały mi wracać wspomnieniami do ciepłych jesiennych dni, kiedy mogłam buszować po ogrodzie tylko w sweterku (a nie w "ciężkiej" kurtce), napawając się ostatnimi ciepłymi promieniami słońca...

Pozdrawiam serdecznie
JaGa

niedziela, 23 października 2011

SŁODKIE MIGDAŁY I MIÓD

Kolejna rzecz, która musiała sobie poleżeć po zakupie, zanim ją użyłam. Tak jakoś zawsze wychodzi, że nakupię tych maseczek, a potem nie mogę ich skończyć. Tym razem padło na maseczkę Perfecta  na twarz, szyję i dekolt -słodkie midgały + miód - Dax-a.


Nałożyłam sobie dość grubą warstwę maseczki na twarz i szyję i czekałam 15 minut, aż się wchłonie.Po tym czasie nadmiar maseczki trzeba zetrzeć, co też uczyniłam, wykorzystując do tego celu papierowy ręcznik (a nie wacik jak zalecał producent - moim zdaniem papierowy ręcznik jest lepszy). Wcześniej próbowałam ją wklepać w swoje suche policzki, ale nie bardzo mi się to udało. Może za dużo jej nałożyłam?

W każdym razie po starciu nadmiaru maseczki, kremu już nie musiałam nakładać. ŻADNEGO. Zostawiła ona bowiem "film" na twarzy i szyi, który krem moim zdaniem świetnie zastąpił. No i o czym zapomniałam wspomnieć, ma ona cudowny zapach, który został ze mną aż do rana. Był wyczuwalny, ale nie na tyle intensywny, żeby przeszkadzać.

A co do samej maseczki, to rano miałam skórę gładziutką i nawilżoną. Zdecydowanie spełniła swoje zadanie. Takie małe dwa w jednym, a przy okazji aromoterapia :) Maseczka warta grzechu, jednak stosować ją można według mnie tylko na noc, gdyż pozostawia po sobie wyraźny ślad, właśnie w postaci owego filmu. No i skóra błyszczy się okrótnie.

Ps. Producent zapewnia, iż maseczka zawiera ekstrakt z miodu oraz oleje z dzikiego szfranu i słodkich migdałów, a także kompleks witamin A, E, B5, B6 oraz zestaw 21 naturalnych aminokwasów. 


Pozdrawiam Was serdecznie

sobota, 8 października 2011

Śródziemnomorskie SPA

Nie lubię kupować dużych tubek z maseczkami, których nie znam.
Dlatego, chcąc sprawdzić skuteczność śródziemnomorskiej nawilżającej maseczki do twarzy z oliwką oraz śródziemnomorskiego serum ujędrniającego do szyi i dekoltu Planet SPA z Avon, kupiłam próbki.


Maseczka do twarzy to tragedia. Równie dobrze mogłabym jej na twarz nie nakładać.
Po jej zmyciu w ogóle nie zauważyłam różnicy. Żadnego nawilżenia czy odżywienia skóry.
Ogólnie nie polecam.

Natomiast serum do szyi i dekoltu jest warte zastanowienia.

Ma konsystencję olejku, łatwo się rozprowadza i szybko wchłania nie pozostawiając filmu.
Jednocześnie dobrze nawilża i ładnie wygładza skórę.
 Naprawdę ma się wrażenie, że stała się trochę młodsza :)

Jednak różnica pomiędzy oboma kosmetykami jest dla mnie tym dziwniejsza, iż są z tej samej serii, więc powinny działać podobnie. I z rozczarowaniem stwierdzam, że tak nie jest i  tylko na serum do szyi i dekoltu się skuszę.
 
Pozdrawiam


wtorek, 27 września 2011

WULKANICZNY DAX

Nie tak dawno kupiłam sobie saszetkę firmy Dax Cosmetics z serii Perfecta Spa, podzieloną na dwie części. Jedna zawierała peeling, a druga maseczkę.
Bazą peelingu do stóp jest pumeks wulkaniczny, olej bawełniany, ciekła parafina i alantoina. Natomiast zmiękczająca maska-serum została wyprodukowana na bazie kompleksu roślinno-witaminowego (cokolwiek to oznacza, bo dokładnego opisu owego kompleksu nie ma), arniki górkiej, ciekłej parafiny i alantoiny.
Olej bawełniany łagodzi i regeneruje podrażnioną i przesuszoną skórę, Zaś parafina jako taka nie nawilża, natomiast tworzy warstwę ochronną, która pozwala utrzymać nawilżenie skóry.
Muszę przyznać, iż ten produkt pozytywnie mnie zaskoczył. Stópki po zabiegu miałam gładkie i nawilżone. Nawet moje pięty, z których suchością trudno sobie poradzić, skorzystały na jego użyciu. I co najważniejsze, nie został na nich najmniejszy zadziorek :) 
Peeling i maseczkę mogę z czystym sumieniem polecić każdej z Was. Sama z pewnością użyję ich jeszcze nie raz.

Pozdrawiam